Ewelina i Łukasz-26.06.2010

Dziś mam Wam baaaardzo dużo do opowiedzenia...działo się, oj działo!!!! Mówią że głupi ma zawsze szczęście, ja muszę być baaaardzo głupia( hehe) bo mam szczególnie dużo szczęścia! Ewelina i Łukasz należą do tych par których się nie zapomina w żadnym wypadku i właśnie takich Młodych życzę każdemu fotografującemu w tym temacie. Ale może od początku. Po podpisaniu umowy z Eweliną i Łukaszem spotkałam się ponownie na ślubie Natalii i Jarka, ich znajomych ze studiów. Już wtedy pokątnie chodziła ze mną na fajeczkę, wpadłyśmy sobie do gustu. Potem co jakiś czas jakiś sms, miałam wrażenie że znamy się caaaałe wieki!! Pal licho już całą tą imprezę, było zajebiście ale aż rwie mnie żeby opowiedzieć Wam o plenerze, dlatego tę pierwszą część po prostu pominę. Umówiliśmy się pod domem Łukasza siostry, musieliśmy zgarnąć stamtąd jeepa i planowo mięliśmy wybrać się do Ogrodzieńca oraz Pustynię Błędowską. Była godzina ok 14.00 kiedy zaczął padać deszcz i jechałam trochę bez przekonania. Szybko wyjrzało słońce...Młodzi nie byli jeszcze ubrani więc korzystając u nich z toalety dojrzałam kilka niezłych rekwizytów , głównie wiszących na ścianach....zaczęłam je zbierać i ładować do samochodu...mam nadzieję, że właściciele nie mięli do mnie żalu:)Co to były za rekwizyty dowiecie się w swoim czasie:) Ponieważ zazwyczaj sama robię zdjęcia i nie biorę nikogo z sobą, dosłownie kilka godzin przed plenerem pomyślałam, że może warto kogoś zgarnąć do pomocy przy świetle. Dzwoniłam, dzwoniłam i dzwoniłam, wszyscy albo w pracy albo zajęci innymi sprawami- co zrozumiałe w tygodniu. W końcu zdesperowana wystawiłam opis na gg z zapytaniem czy ktoś ze mną pojedzie...To kolejny dowód na to, że gg to wspaniały wynalazek, nie minęło kilka minut kiedy ktoś się odezwał, że chętnie przyjedzie. Osoba której tak naprawdę zupełnie nie znałam wcześniej i to z Bielska!I tu pragnę podziękować Adamowi w swoim imieniu , Eweliny i Łukasza: dziękujemy!!! Mamy nadzieję, że wódeczka smakowała!:) A wracając do rzeczy...i zapakowaliśmy się we czwórkę do samochodu, ja z Adamem z tylu jak sardynki w puszcze ściśnięci , do tego wszystkie toboły, oj było ciasno...i gorąco.Nie dojechaliśmy w tym dniu ani do Ogrodzieńca ani na pustynię. Wpadło nam po drodze tak wiele pomysłów, że jedno i drugie zaplanowaliśmy na dodatkowy inny, najprawdopodobniej ten czwartkowy dzień o ile pogoda dopisze. Czas nam zleciał tak szybko i nawet nie wiem kiedy:( A na koniec spadła ulewa....a jak się pewnie domyślacie wykorzystaliśmy to!!!! A tu też mieliśmy szczęście, bo na koniec dnia pracy chciałam sobie po prostu zapalić to troszkę odwlekło nam jazdę i dzięki tej jednej fajce zrobiliśmy TAKIE ujęcia:) A żeby za szybko nie kończyć, bo wpadłam w słowotok, przecież to się rzadko zdarza, to wczoraj oglądaliśmy wspólnie wszystkie zdjęcia z ich ślubu w formie prezentacji popijając przy tym rum z colą( wiecie że lubię) i stało się coś niewiarygodnego....wpadłam z Młodą moją w skrajny stan upojenia alkoholowego a na koniec tak się wyluzowałam, że zsikałam się ze śmiechu.....i dopiero było śmiesznie!!!! A na koniec napiszę o czymś co zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Ewelina jakieś dwie godziny temu wysłała mi wiadomość takiej treści: "wiesz, jak się ogląda te zdjęcia to, to dziwnie zabrzmi, ale chce się być lepszym człowiekiem..." piękne, aż się wzruszyłam. Kochani! dziękuję Wam za ten czas spędzony z Wami, nie tylko na tym plenerze i weselu ale ten po...i ten wspólny który jeszcze nadejdzie! A teraz już nie marudzę, czas zacząć! aha, uprzedzam, duuużo tego!!!